A po co? A dlaczego? Co robisz?
Od kilku lat notuję sobie zabawne powiedzonka moich dzieci i rodzinne sytuacje, w których zdrowo się z mężem uśmialiśmy.
Gromadzę je w specjalnym pliku na komputerze i od czasu do czasu do nich wracam, żeby poprawić sobie humor (udzielam czytelnikom Dzieci Lubią Śląskie licencji na skorzystanie z tego pomysłu!).
Przeglądając ostatnio nasze dialogi zauważyłam pewną prawidłowość. Najśmieszniejsze rzeczy można usłyszeć od dzieci, gdy odpowiadają na pytania dorosłego, gdy prowadzą z nim rozmowę. Dotyczy to również najbardziej wnikliwych obserwacji, od których bije dziecięca wrażliwość. Dzieci rzadko rzucają żartami i mądrościami same z siebie, częściej to my pomagamy im je wydobyć, nawiązując z nimi rozmowę.
A po co?
Sytuacja sprzed kilku dni. Mój siedmioletni syn wita mnie na szkolnym korytarzu słowami:
„Mama, jutro muszę zabrać do szkoły śrubokręt”.
Po całym dniu walki z problemami świata, łatwo wywrócić oczami i uciąć temat:
„Co za idiotyczny pomysł. Przecież to niebezpieczne”. „Znowu wymyślasz”. „Porozmawiamy o tym w domu”. „Kto to widział, żeby siedmiolatek nosił do szkoły śrubokręt?!”
Ponieważ jednak pomysłowość mojego syna bywa zaskakująca, w ogóle lubię z nim rozmawiać, a koncepcja używania narzędzi w pierwszej klasie wydała mi się interesująca, postanowiłam zgłębić temat:
„A po co?”
Wystarczyły te trzy krótkie słowa, by dowiedzieć się, że mój syn nigdy nie będzie mechanikiem, ale za to jest fajnym kolegą:
„Bo moje krzesło jest trochę rozklekotane, bo poluzowała się w nim śrubka, i chciałem też poluzować Dawidowi, żeby miał takie jak ja”.
Choć czasem mnie korci, żeby zbesztać dziecię i zamknąć temat, to widzę, że lepiej spróbować je zrozumieć.
A żeby zrozumieć, czasem wystarczy krótkie pytanie.
Na podłodze w przedpokoju napotykam potworny bałagan, wszędzie walają się chłopki Lego, rycerze, ninja, policjanci, postaci z Gwiezdnych Wojen, jakiś dinozaur i kupa innych. Chcę wrzasnąć: „Masz to natychmiast posprzątać!”. Ale nie. Pytam:
„Co to jest?!”
W odpowiedzi słyszę:
„Ruch Oporu”.
No, jak Ruch Oporu, to całkiem inna historia, nie?
Albo taka uwaga z ust dziewięciolatka:
„Mama, ty co chwilę zmieniasz zdanie”.
Chcę rzec: „A ty trzymasz pod łóżkiem brudne skarpetki”. Ale nie. Dociekam.
„Jak to?”
„No, jesteś tłumaczem, a tłumacz bez przerwy zmienia jakieś zdanie”.
No proszę, cóż za zachwycający przejaw inteligencji językowej (odziedziczonej po mamusi) – a ja w niego chciałam brudnymi skarpetkami…
A gdy znowu wszędzie go pełno i już naprawdę nie mogę wytrzymać, zamiast besztać, pytam:
„Co cię tak roznosi?!”
„Bo mam w sobie dwadzieścia siedem tysięcy nieskończoności!”
Rodzicielstwo jest dla mnie nieustannym odkrywaniem dwudziestu siedmiu tysięcy nieskończoności, które noszą w sobie moje dzieci. A każdy poważny odkrywca zadaje pytania – mnóstwo pytań – czyż nie? Bo dzięki prostym pytaniom nie tylko lepiej rozeznajemy charaktery i motywacje naszych dzieci, ale też poznajemy ich punkt widzenia, często uroczy i szczerze zabawny, a humor i wzajemne zrozumienie wspaniale rozładowują rodzinne napięcia.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania została wyłączona.