Górki w podróży vol.2 Chińska Przygoda
Kolejny artykuł Pani Sabiny Sibińskiej-Górki o dalekich podróżach z dziećmi. Tym razem podróż po południowych Chinach.
„Tato, a gdzie mieszka Kung Fu Panda? – zapytał Jaś oglądając przygody niezdarnego Smoczego Wojownika.
– Daleko, gdzieś w Chinach – odpowiedział ojciec.
– Chciałbym zobaczyć to miasto Feniksa… i te góry jak topiące się lody. Tato pojedźmy do tych Chin. – przekonywał Janek”.
Są plany, trzeba je tylko zrealizować
Ta rozmowa rozpaliła iskierkę i plany kolejnego wyjazdu zaczynały się układać. Pierwszy raz byliśmy we dwoje w Chinach w 2002r. wobec czego zwiedzanie monumentalnych budowli w Państwie Środka mieliśmy za sobą. Nadszedł czas na zachwycenie się krajobrazami w poszukiwaniu krainy z Kung Fu Pandy. Przeglądając mapę fizyczną Chin dostrzegamy wiele różnorodnych pasm górskich, więc nie łatwo jest ustalić początek „wyprawy”. Zdecydowaliśmy się jednak na Żółte Góry, co świetnie współgrało z promocją lotniczą do Szanghaju.
Po długiej podróży z przesiadkami, marzyliśmy o przespaniu się w wygodnym łóżku, natomiast MarJanki deklarowały gotowość zjedzenia kluseczek jakie jadał bohater bajki. Szybka kolej magnetyczna przeniosła nas z lotniska do nowoczesnej dzielnicy Pudong – dumy Chińczyków, gdzie pomiędzy nowoczesnymi szklanymi biurowcami znajdował się nasz hotel. Niewiele trudu włożyliśmy w odnalezienie restauracji z wyczekiwanymi kluskami, można powiedzieć, że czekały na nas za rogiem.
Kluski za dwa uśmiechy
Małe restauracje oferowały w menu całą gamę znanych z kreskówki kluseczek, zup, makaronów zachęcających zapachem. W pierwszym momencie wydawało się niemożliwe zamówienie któregokolwiek z dań… bez znajomości chińskiego. Jednak szczery uśmiech dwójki głodnych dzieciaków rozwiązał problem. Kelnerka podała nam obrazkowe menu. I w ten sposób pierwsze baozi i bao zostało szybko spałaszowane.
Taka dawka energii zachęciła nas do spaceru po mieście. W Chinach wszystkiego jest dużo – ludzi, pojazdów, budynków, zapachów… W tej podróży nasze dzieci nabyły nowe doświadczenia. „Podglądanie” życia przeciętnych mieszkańców Szanghaju uświadamia jak wiele tracimy w codziennym pośpiechu. Warto usiąść w parku, zatrzymać się na moment a nawet zaangażować … w taniec, grę w siatkówkę czy zagrać w chińskie szachy.
W dobie Internetu dość łatwo można zaplanować podróż po Chinach szybką koleją. Bilety warto wykupić wcześniej ponieważ Chińczycy przemieszczają się po swoim kraju i pomimo kilku pociągów dziennie w tym samym kierunku, możemy nie znaleźć miejsca. Szybkie koleje oferują usługi na wysokim poziomie i przede wszystkim skracają czas podróży na długich dystansach. Jednak wystarczą ulewne deszcze i ruch kolejowy zostanie sparaliżowany. Taka przygoda i nas spotkała… W Huang Shan pojechaliśmy autobusami na przesiadki, ale było warto.
Huang Shan – jedne z najpiękniejszych chińskich gór
Malowniczy krajobraz Żółtych Gór spowitych mgłą, uwieczniany w malarstwie i literaturze, zapiera dech w piersiach. Janek wyraził zachwyt krajobrazami i doszukiwał się podczas wędrówki spotkania ulubionych wojowników kung-fu.
Po kilku dniach pośród majestatycznych gór pomknęliśmy na północny-zachód ku Niebiańskim Górom do Zhangjiajie. To niezwykły, wręcz nieziemsko piękny park narodowy. Nad głowami sterczą skalne iglice, wynurzające się z pomiędzy subtropikalnej roślinności. Jest to ten sam widok, który zachwycił twórców „Avatara”, umieszczając akcje na Pandorze w takiej właśnie scenerii.
Wędrując szlakiem przechodzimy nad strumieniem o nazwie „ptak niosący wodę „, kierujemy się na „ścieżkę do nieba” a w prawo „jadeitowy królik biegnie do raju”. Najwyraźniej zatrudniają tu poetów do wymyslania nazw szlaków, kto by się wybrał w góry na „szlak na Rysy”. MarJankom tak bardzo spodobało się to słowotwórstwo, że dla pospolitych nazw tworzyli poetyckie zwroty.
Fenghuang – miasto feniksów
W odległości 4 godzin jazdy lokalnym autobusem, odnaleźliśmy nad rzeką Tuo Jiang miasteczko Fenghuang – słynące z legendy o feniksie, wykorzystanej w drugiej części opowieści o Smoczym Wojowniku. Chiński feniks to mityczny ptak pochodzący z mitologii chińskiej. Feniksy rodzaju męskiego nazywano Feng, natomiast żeńskiego Huang.
Spacerując uliczkami mieliśmy wrażenie, że przeniesiono nas w czasie. Wąskie uliczki, zaułki, kryte mosty i tradycyjna architektura podpowiadały wyobraźni sceny z Kungfu Pandy. Jednak by zobaczyć pandy wielkie na wolności należy pojechać do Syczuanu, kolejne 1500 km.
W każdej naszej podróży z dziećmi wybieramy atrakcje dla dzieci i dla nas samych. W związku z tym, że chcieliśmy pobyć trochę w Hong Kongu nie dotarliśmy do Chengdu (Syczuan), w którego okolicy znajduje się rezerwat pandy wielkiej.
„Pachnący port” z rekordową liczbą wieżowców
Wyspa Hong Kong i półwysep Kun Lun – specjalny region administracyjny Chin „zwrócony” przez Brytyjczyków. Niewielka powierzchnia (ok. 1104 km2) zamieszkana przez 7 milionów ludzi różnych nacji, niczym biblijna wieża Babel, rozbudowywuje się ku niebu. Duże zagęszczenie mieszkańców sprawia, że każdy metr kwadratowy jest na miarę złota a budynki przylegają do siebie. Jednak nowoczesny styl urbanistyczny nadal współgra z tradycyjnym planowaniem przestrzeni feng shui, co nadaje miastu i jego mieszkańcom harmonię.
W Hong Kongu każdy znalazł coś dla siebie. Rodzice poza podziwianiem nowoczesnej architektury, zadowolili się spacerami śladami historii m.in. śladami wojen opiumowych. Mama dała się ponieść shopping’owi, a Marysia z Jankiem próbowali rozwikłać zagadkę tajemniczych otworów w wysokich budynkach. Tak, to wciągające. Wierząc lokalnym mieszkańcom, Azję południowo-wschodnią nadal zamieszkują smoki, które nocą sfruwają z gór nad morze. By się nie rozbiły w konstrukcjach budynków są dziury dla smoków 🙂
Chiny to kraj przepięknej przyrody, zadziwiających widoków i kontrastujących miast. Dawne miasta stają się nowoczesnymi metropoliami, które łączy z sobą ekspresowa kolej. W tej podróży odkrywaliśmy wiele nowych wymiarów szybko rozwijających się Chin.
Najwięcej radości i pozytywnych wrażeń dostarczały spotkania z Chińczykami. Nasza blond niebieskooka córka robiła furorę podczas spacerów. Często była fotografowana, zawsze za naszą zgodą, a przy okazji obdarzana słodkimi łakociami.
Autorka artykułu i zdjęć:
Sabina Sibińska-Górka, nauczycielka, poszukiwaczka pozytywnych wrażeń. Razem z mężem Aleksandrem odkrywamy świat oczami naszych dzieci, wspólnie cieszymy się każdym dniem, bez znaczenie gdzie jesteśmy. Nasze blogi:
https://gorkiwpodrozy.blogspot.com
Zachęcamy również do lektury poprzedniego artykułu o dalekich podróżach:
Materiały zebrała i opracowała: Anna Hajduk.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania została wyłączona.